Droga krzyżowa ŁPPM
Rozważania Drogi Krzyżowej przygotowali Beata i Tomasz Głowienkowie, małżeństwo Domowego Kościoła, doradcy życia rodzinnego.
ROZWAŻANIA DROGI KRZYŻOWEJ
Stacja I – Jezus na śmierć skazany
Idąc przez życie obserwujemy ludzi wokół siebie: kolega ze studiów ledwo zdaje egzaminy, koleżanka z pracy nie radzi sobie z komputerem, żonie nie wyszło kolejny raz to samo ciasto, mąż znów zapomniał o rocznicy ślubu.
Tak łatwo oceniamy, przyklejamy etykiety: nieuk, nieporadna, kiepska gospodyni, zapominalski. Nie zwracamy uwagi, że dokonujemy osądów, wydajemy wyroki bez badania przyczyn. Bez możliwości obrony, skazujemy na potępienie – niesławę ludzi, których znamy, którzy są nam bliscy, którym przyrzekaliśmy kiedyś miłość, wierność i uczciwość.
Dlaczego tak szybko staję się sędzią, czy
moja ocena jest uczciwa,
czy może lepiej się czuję kiedy znajduję czyjeś wady – wtedy moje są mniejsze.
To się opłaca i szybko wchodzi w nawyk, rzadko mam możliwość dowiedzieć się jak to niszczy czyjeś dobre imię, odbiera radość życia i motywację do dalszego starania.
Dlaczego jeszcze nie doszedłem do innego wniosku, przeciwnego pokusie osądzania, że, w tym procesie mogę być jedynym obrońcą, który doda otuchy, coś podpowie, pomoże przejść trudny etap życia, poda rękę kiedy trauma z dzieciństwa odbiera możliwość działania?
Osądzony i cierpiący Jezu, naucz nas
cierpliwości, wyrozumiałości
do siebie nawzajem, abyśmy potrafili dawać sobie kolejne szanse.
W niedostatkach bliźniego znajdować miejsce na moją ofiarność, bezinteresowną
pomoc, na miłość.
Stacja II – Jezus bierze krzyż na swoje ramiona
Wziąć krzyż…, ale taki on niewygodny,
trudny, bolesny. A jeszcze usłyszysz od „dobrze ci życzących“: – po co się tak
męczysz? przecież można łatwiej, przyjemniej. Ktoś z boku zaproponuje: chodź do
baru – zalej smutki, albo do kasyna, może rozerwij się przy grach, w
internecie, z kumplami, koleżankami, byle dalej od wymagań, od oczekiwań
rodziny. Chcesz uciec, zapomnieć o codzienności, o obowiązkach, o chorym
dziecku,
o żonie, która ciągle czegoś chce od Ciebie albo o mężu, który znów powie,
że i tak pracuje ciężej od ciebie.
Jednak mogę na codzienność spojrzeć
inaczej, mogę nadać jej sens, mogę ją uczynić misją. Pracować, sprzątać,
gotować, robić zakupy mogę
dla kogoś kogo przecież kocham, kto również tak jak ja niesie trudy życia.
Cierpiący Jezu, Ty wziąłeś krzyż bez szemrania, choć to jest ciężar naszych win. Naucz mnie widzieć, że nie tylko ja niosę krzyż, że obok mnie druga osoba także niesie swoje brzemię. Daj nam się spotkać w tym trudzie z Tobą i ze sobą, tak aby droga krzyżowa stała się drogą do naszego zbawienia.
Stacja III – Jezus upada pod krzyżem
Upadek to bardzo przykre doznanie. Ten pierwszy, zazwyczaj, jest opatrzony ogromnym niezadowoleniem i krzykiem niezgody z całej piersi, bez względu na okoliczności, tak wynika z relacji starszych. Najczęściej potem przychodziła pomoc która była lekarstwem dla zranionej dumy i obolałej pewności siebie i wszystko wracało do normy.
Tak było kiedyś u
początków naszego życia, a jak dziś reaguję
na upadek, niepowodzenie?
Czy tak jak kiedyś głośno i bez wahania szukam pomocy, bo jestem
w czymś słaby, bo potrzebuję wsparcia, bo nie zgadzam się na taki stan rzeczy,
czy raczej staram się stworzyć wrażenie że nic się nie stało, zmieńmy temat,
lepiej już o tym nie mówmy, im szybciej zapomnimy tym szybciej wróci dobre
samopoczucie. Pojawia się myśl, że tak będzie szybciej, łatwiej, będzie mniej
bolało a może nawet wstydu będzie mniej.
Co się wydarzyło,
że dziś kiedy jestem dorosły widzę to inaczej?
Co zgubiłem po drodze że nie wierzę w pomoc? Nie wierzę że mój błąd może być
wybaczony? Że jestem dla kogoś ważny po mimo słabości? Nie chodzi tu o
rozgłaszanie moich porażek czy słabości, ale o determinację w ich pokonywaniu.
Kiedy tracę wiarę
że Pan jest przy mnie, zaczynam działać
i decydować o wszystkim sam, powoli dochodzę do wniosku że ja wiem lepiej.
Bycie z nim jest takie trudne, nie dzisiejsze, może nawet abstrakcyjne. On nie
jest mi potrzebny, przecież to moje życie.
Tak pojawia się
potrzeba szybkich i łatwych rozwiązań, zamiatania spraw pod dywan. Raz się
udało – następnym razem pójdzie łatwiej.
Tak, to moje pomysły i działania. Staram się nie widzieć ile spowodowały łez,
ile zepsuły lub zerwały relacji, ilu przyjaciół usłyszało: nie potrzebujemy
porad jak żyć w małżeństwie, to moja prywatna sprawa jak się zabezpieczam.
To dopiero
początek, nie spostrzegłem chwili kiedy zawładnęła mną pycha, która chce mnie
poprowadzić na wyżyny samouwielbienia,
że wszystko mi wolno, że trzeba korzystać z życia, brać pełnymi garściami,
że wszystko mi się należy.
Panie, Ty nie wołałeś że coś Ci się należy, nie domagałeś się szacunku, wziąłeś na barki czyjś ciężar, a po upadku bez wahania powstajesz, idąc dalej ratujesz moje życie – teraz widzę, to jedyne wyjście.
Twój przykład
daje mi siłę. Twoje spojrzenie leczy mój wzrok.
Teraz dopiero widzę jaka jest prawda: kochać to znaczy powstawać.
Tylko razem z Tobą jest to możliwe.
Stacja IV – Jezus spotyka swoją Matkę
Maryja była blisko Jezusa zawsze, a
szczególnie w drodze krzyżowej. Matka pełna miłości i oddania dla swego
Dziecka, nie zważała
na to, co uczynią straże, co ludzie powiedzą, wiedziała, że pragnie być obok
swego Syna, że to Jej powołanie, Jej „fiat”.
Nigdy nie było jej łatwo, … zwiastowanie – zaskoczenie i decyzja na
tak
– chcę, mimo iż wiedziała, że ryzykuje swoje życie. Aby ratować Jego
i siebie musi uciekać. Mądrze Go wychowuje i wypuszcza spod matczynych skrzydeł
w świat, aby mógł realizować swoją misję zbawienia. Jest z Jezusem do końca.
A Ty, jaką jesteś matką? Czy pragniesz w ogóle być matką? Czy życie dziecka, to dla Ciebie wartość? Czy wolisz karierę zawodową, wygodne życie, bez pieluch i niedospanych nocy?
A może chcesz dziecka za wszelką cenę
lecz przy tym traktujesz je jak coś co ci się należy. A kiedy ono się nie
pojawia, to przecież zaproponują
ci inne sposoby: in vitro – proste i podobno skuteczne. Nieważne,
że przyjmiesz tylko jedno dziecko, pozostałe nadliczbowe zostaną zamrożone a
potem unicestwione. A kiedy dziecko pojawia się nie w porę… 20 milionów
nienarodzonych – niechcianych istnień, zamordowanych w ciągu ostatnich
50 lat.
To nie tak – kobieto!, matko! masz wpisaną w serce miłość do dziecka. Nie pozwól, by ten naturalny odruch został w tobie zagłuszony. Przyjmuj dziecko, kochaj je mądrze, ciesz się nim, wychowuj, towarzysz i oddaj Bogu. Tak jak Maryja Jezusa.
Na Maryję, Jej obecność, wsparcie zawsze możesz liczyć. Ona Cię odszuka i nie zostawi samej, zrozumie i pocieszy i zaprowadzi do swego Syna. Maryjo naucz nas wiernej miłości i przyjmowania nowego życia. Maryjo, ucz nas wszystkich pełnej oddania, wiernej miłości do twego Syna, narzeczonym daj siłę do pięknej miłości, umacniaj małżeństwa pośród trudnych chwil.
Stacja V – Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż Jezusowi
Szymon pomógł nieść krzyż Jezusowi. Jednak na początku miał opory. Może myślał: „dlaczego ja?, ja tylko przechodziłem obok? co mnie obchodzi skazaniec?“ Kiedy jednak dźwignął krzyż Jezusa, kiedy spojrzał Mu w oczy, kiedy odczuł bliskość i miłość Jezusa był gotów nieść z Nim ciężar. Już byli razem, ramię w ramię bez względu na trudy jakie przynosiła dalsza droga, poganianie strażników, ich obelgi, smagania pejczem.
A ty mężczyzno, mężu? Czy jesteś ze swoją
dziewczyną, narzeczoną, żoną tylko wtedy gdy jest łatwo, miło i przyjemnie? Czy
ma w tobie oparcie? Czy dajesz jej poczucie bezpieczeństwa? Czy szanujesz i
doceniasz
jej prozaiczną pracę w domu? Czy starasz się zrozumieć jej problemy?
Czy obchodzi cię, jak minął jej dzień? Czy spoglądasz jej głęboko w oczy aby
widziała, że jesteś z nią naprawdę i całkowicie i że jesteś gotów nieść z nią,
to co przyniesie codzienność?
A ty tato? Czy życie twoich dzieci jest
dla ciebie ważne, czy toczy się obok Ciebie? Czy pokazujesz im co jest
wartościowe w życiu? Czy z nimi rozmawiasz, poznajesz ich pasje, marzenia? Czy
znasz ich przyjaciół?
Czy może wolisz „święty spokój“, bo
jesteś zmęczony, upracowany i masz tyle spraw na głowie, więc oddajesz
zadanie wychowania dzieci ich matce.
A jednak małżeństwo to wspólna droga:
ramię w ramię, krok w krok, tak o wiele łatwiej nieść życiowe troski. Bądź
prawdziwym mężczyzną, podejmij decyzję, weź odpowiedzialność za życie swojej
rodziny. Jezus jest
z tobą, idzie tuż obok. Spójrz Mu w oczy, nabierz sił i idź dalej.
Stacja VI – Weronika ociera twarz Jezusowi
Weronika przedziera się przez tłum, przez kordon żołnierzy po to, aby wytrzeć umęczoną twarz Jezusa. Prosty gest był owocem miłości i wielkiej odwagi.
Zawarcie sakramentu małżeństwa wydaje się
proste, wystarczy być ochrzczonym, bierzmowanym, przejść kurs przygotowania do
sakramentu
i złożyć sobie przysięgę wobec Boga i świadków. Jednak okazuje się, że
małżeństwo wymaga prawdziwej odwagi.
Dlaczego coraz mniej jest sakramentalnych związków, coraz częściej odkładanych w czasie? Najpierw, mówią młodzi, trzeba się wypróbować. Potem silniej łączy ich kredyt niż sakrament, bo już nawet niekoniecznie dziecko.
Trzeba odwagi, żeby zdecydować, że będę Cię kochać na zawsze, będę Ci wierny/wierna i uczciwie chcę spędzić z Tobą całe życie. Jeszcze większej odwagi trzeba, żeby dotrzymać przysięgi. Boisz się, że się nie uda? Świat podpowiada: nie układa się wam, macie kryzys? – zmień żonę/męża na „nowszy model“, po co się męczyć …
Nie poddawaj się światowemu myśleniu. Nie
idź na łatwiznę. Kryzysy nie są po to, żeby rezygnować z danego słowa, ze
złożonej przysięgi, kryzysy należy przezwyciężać, wychodzić z nich razem
budując jeszcze silniejsze małżeństwo. Nie dokonasz tego samodzielnie. Odwagę i
moc da ci Jezus,
z otartą z potu i krwi twarzą. Odwagi, jest przy tobie Chrystus.
Stacja VII – Jezus upada po raz drugi pod krzyżem
I znów upadek, kolejny grzech, wstyd przed Bogiem i samym sobą. Można mieć dość swoich upadków, znów to samo, a przecież obiecałam Bogu, sobie, innym, małżonkowi… nie udało się dotrzymać obietnicy. Czujesz, że zawiodłeś…
Bywa też tak w małżeństwie, obiecujesz, niby się starasz, a wychodzi jak zawsze.
Na początku małżeństwa myślisz, że teraz to już będzie sielanka, snujemy marzenia, plany. Mijają lata, a czasem tylko miesiące, poznajemy się coraz bardziej, widzimy coraz więcej wad, krzywdzimy się, rozczarowujemy. Upadamy raz i drugi, trzeci, dziesiąty, setny… obiecujesz i znów upadasz…
Dlaczego tak się dzieje?
A czy zaprosiłeś Jezusa do swojego małżeństwa?
Czy odpakowałeś prezent ślubny od Jezusa w postaci łaski sakramentalnej?
Czy pozwalasz, aby to Jezus uczył was miłości małżeńskiej?
Czy wołasz do Niego o pomoc? Czy powierzasz Mu trudne sprawy?
Czy raczej sam wiesz lepiej, co dla ciebie i twojego małżeństwa jest najlepsze?
Sam człowiek jest słaby, grzeszny, sam nie poradzisz sobie, twój ratunek to Jezus. Weź Go za przykład- po upadku zawsze powstawaj. Jezus pomoże ci powstać – trzymaj się Jego.
Cierpiący Jezu, naucz nas zawierzania Tobie każdej decyzji, każdego czynu, każdej sprawy.
Stacja VIII – Jezus pociesza płaczące niewiasty
Płaczące niewiasty okazały współczucie i litość cierpiącemu Jezusowi. Jednak Jezus zwrócił im uwagę, że powinny raczej zapłakać nad sobą. Jezus cierpiał za nasze grzechy, bo pragnie nas zbawić, dać nam życie wieczne. Cierpienie Jezusa było ogromne, ale jego owoc piękny i wieczny.
Często patrzymy na to co nas spotyka, co
przeżywamy powierzchownie. Rozpaczamy nad tym co nietrwałe, ulotne, co niszczy
rdza,
a nie dostrzegamy ważniejszych spraw, które w swych konsekwencjach prowadzą nas
do zguby wiecznej.
Nie rozpaczaj, że nie starcza pieniędzy,
że chciałabyś lepiej się ubrać, mieć lepszy samochód, większe mieszkanie albo
pojechać na wakacje
za granicę. Te potrzeby, a może zachcianki, nie są warte Twojego zabiegania,
gdy tymczasem twój mąż czuje się osamotniony w małżeństwie, bo nie masz dla
niego czasu.
A czy twoja żona nadal czuje się tą jedyną, wybraną? Czy teraz robisz karierę zawodową, bo żona już przecież jest i czeka? Czy wiesz, że od momentu ślubu jesteście wzajemnie odpowiedzialni za swoje zbawienie? Czy rozwijasz swoją wiarę i mądrze ją przekazujesz swoim dzieciom?
Zanim zapłaczesz nad innymi spójrz na swoje życie, zrób rachunek sumienia. Zobacz czy jesteś dobrym świadectwem, dla męża, żony, dzieci, znajomych. Panie Jezu naucz nas dostrzegać, to co najważniejsze na naszej drodze do zbawienia.
Stacja IX – Jezus upada pod krzyżem po raz trzeci
Jezus dobrze zna naszą ludzką słabość, skłonność
do upadków. Pokazuje, że tak będzie i pokazuje co z tym zrobić. Upadamy
codziennie,
w różnych dziedzinach życia, po wielokroć tak samo. Żyjący samotnie, żyjący w
małżeństwie lub w zgromadzeniu, nikt z nas nie jest od tego wolny.
Czy my mamy do siebie cierpliwość? Ile
razy można przebaczać koleżance? Ile razy można przebaczać współmałżonkowi? Przecież
druga połówka ślubowała miłość, wierność i uczciwość małżeńską, obiecał,
obiecała
i znów zawiodła, zraniła. Chcesz wykrzyczeć „dosyć!“. Więcej nie będzie wybaczania,
konto się wyczerpało.
Jednak gdy spojrzysz na Jezusa, ten
powie, że nie siedem razy,
ale siedemdziesiąt siedem, czyli zawsze. Zawsze!
Masz zawsze wybaczyć i przy każdym swym błędzie przeprosić.
Tylko tak twoje małżeństwo ma szansę przetrwać,
ma szansę być lepsze,
a nawet może być szczęśliwsze. Gdy nauczycie się przebaczać żaden upadek nie
zrujnuje waszego małżeństwa, a wasze dzieci będą miały udane małżeństwa, bo od
was nauczą się przebaczania.
Jezu naucz nas cierpliwości i prawdziwego przebaczenia.
Stacja X – Jezus z szat obnażony
Człowiek potrafi obedrzeć drugiego
człowieka ze wszystkiego:
z godności, z dobrego imienia, z pieniędzy. Czy brak odzienia,
to brak czystości?
U Jezusa na pewno nie, On zachował swą czystość mimo nagości, choć ci, co Go z szat odarli, myśleli, że zabierają Mu godność. Jezus to przecież baranek bez skazy.
Czystość w naszej kulturze domaga się okrycia ciała, ma jednak ona jeszcze głębsze znaczenie.
Czystość oczu, umysłu, ciała coraz trudniej zachować, gdy wokół bombardują nas obrazy rozwiązłości, pornografii, różnorodnych konfiguracji damsko męskich. A Jezus mówi: bądźcie czyści i nieskalanego serca.
Czystość przedślubna, tak już niepopularna, domaga się nie tylko braku współżycia przed ślubem, ale także braku wspólnego zamieszkiwania, stronienia od treści pornograficznych.
Czy jako przyszły małżonek będziesz mógł oddać swojej przyszłej żonie siebie całego, czy będziesz jak ogryzione jabłko? Czym dla ciebie jest męskość? – zaspokojeniem swoich zachcianek, czy pełnym miłości oddaniem siebie swej żonie?
A ty, kobieto – jaka jesteś w kontaktach
z mężczyznami? Kokietujesz
ich niezależnie od ich statusu matrymonialnego? Czy starasz się zachować swoje
wdzięki dla przyszłego męża? Żono, czy nie podnosisz swojej atrakcyjności
wchodząc w dwuznaczne relacje? Czy o swoje wnętrze dbasz równie pilnie jak o
urodę? Czy wspólnie dbacie o czystość małżeńskiego pożycia?
Jezu, pomóż nam wszystkim uporządkować
naszą seksualność,
a w małżeństwach niech owocuje i przynosi radość i jedność.
Stacja XI – Jezus przybity do krzyża
Sponiewierane ciało Jezusa przybite do krzyża. Niewyobrażalne to dla nas. Wydaje się nam, że było to tak dawno, że teraz nie ma takiej śmierci, to się nie dzieje.
Czyżby? Czy ja i ty nie przybijamy Go znów do krzyża? A może swojemu przyjacielowi wbijasz szpilki drobnych złośliwości? Koleżankę zarzucasz pretensjami? Wygarniasz jej błędy z przeszłości, które rzekomo zapomniałaś i niby przebaczyłaś?
Czy umiesz zauważyć, że twoja żona chodzi smutna, że coś ją przerasta? Czy widzisz, że twojego męża coś gnębi? Co wtedy robisz, co mówisz? Próbujesz zrozumieć, pomóc, czy może lekceważysz, wyśmiewasz, rzucasz kąśliwe uwagi? Tylko słowem możesz podnieść albo dobić. Patrz, czy znów nie przybijasz Jezusa do krzyża.
Jezu, wybacz nam.
Stacja XII – Jezus umiera na krzyżu
Mówi się, że życie to powolne umieranie. Samo umieranie nie ma sensu, jednak gdy umiera się za jakąś sprawę albo dla kogoś, to już nabiera sensu – żołnierz umiera za ojczyznę, matka oddała życie rodząc dziecko.
Jezus umarł za nas dla naszego zbawienia.
Co to znaczy umrzeć za żonę, za męża, za
dziecko? To znaczy oddawać im swoje siły, zdrowie – nie wyspać się, nie
pojechać na wakacje,
nie skończyć kolejnych studiów, nie robić tego, na co mam akurat ochotę.
Ale to nie znaczy, że mam tylko się poświęcać i cierpieć zaciskając zęby.
Jeśli tylko jedna strona w małżeństwie się
poświęca, a druga tylko korzysta,
to całe małżeństwo wcześniej czy później umrze.
Kochające się małżeństwo to wspólnota
jedności, gdzie służba
i poświęcenie są wzajemne. Nie ma tu licytacji, kto komu i jak wiele dał.
I tak okazuje się, że im więcej daję, tym więcej otrzymuję.
Jezu dziękujemy, że umarłeś za nas, abyśmy mogli żyć z Tobą.
Stacja XIII – Zdjęcie z krzyża
Gdy życie kogoś bliskiego się skończyło, chciałoby się zatrzymać czas.
Podejmujemy refleksję, że coś minęło
bezpowrotnie. Już nie porozmawiam
z nim, już nie pójdziemy na kawę, nie będzie jak dawniej, jeszcze tyle można
było mu powiedzieć, ale już za późno, czas minął. A może żałuję, że nie
zdążyłam mu powiedzieć, że kocham.
Dlaczego wydaje się nam, że jeszcze zdążę
go odwiedzić później, jeszcze tylko dokończę projekt, przecież teraz nie mogę,
bo praca,
bo obowiązki, bo nie mam czasu, bo…. tyle ważnych spraw mnie goni.
Może nie muszę tego wszystkiego osiągnąć, mieć tak wiele, gonić za tym. Może
dużo ważniejsze jest uczynić coś dobrego wśród najbliższych, póki mam ich obok
siebie.
Nie pozwól aby codzienność wpędziła
ciebie, twoje małżeństwo
w stan wiecznego zabiegania i braku czasu nawet dla współmałżonka.
Pamiętaj: aby twoje małżeństwo żyło, trzeba je pielęgnować, dbać
o żywotność waszej relacji. W przeciwnym wypadku będzie „jak z krzyża zdjęte“.
Stacja XIV – Jezus złożony do grobu
Wierzący wiedzą, że grób to nie koniec,
że dalej jest już tylko lepiej,
bo po grobie jest zmartwychwstanie, zbawienie i wieczna radość.
A jak jest w twoim życiu, czy nie
zatrzymujesz się tylko na grobie?
Czy patrzysz dalej w przyszłość z nadzieją?
A w małżeństwie? Na początku szczęście,
nadzieja na cudowne życie,
a potem szarość, zniechęcenie, rutyna i brak chęci do wkładania wysiłku
w budowanie, odświeżanie, pogłębianie relacji.
A może by tak inaczej, może nastawić się na ciągły rozwój miłości czerpiąc siły z jej źródła – Jezusa. Włożyć swe ludzkie staranie w okazywanie sobie miłości, szacunku, przywiązania, zainteresowania, niesienia razem tego, co życie podsuwa.
I może się okazać paradoksalnie, że małżonkowie, im bliżej są kresu swych dni na tym świecie, tym większa między nimi miłość, zażyłość i radość z bycia razem.
Małżeństwo nie musi być grobem miłości.
Małżeństwo ma być drogą do świętości.